Dzyń, dzyń. Czas na piernik!

Adwent to dla mnie wyjątkowy czas przygotowań, podejmowania postanowień i oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia.
W tym roku jakoś tak czas mi przyspieszył i dopiero na początku Adwentu, zapalając pierwszą świecę wieńca adwentowego uświadomiłam sobie, że nie nastawiłam świątecznego piernika! Już nawet miałam zrezygnować z przygotowania go w wersji dojrzewającej i zastąpienia go innym „szybkim” korzennym ciastem, gdy moja córka, Zuzia napisała do mnie: ”Wstawiłaś już piernik, Mamo?” i się zaczęło. Zaczęłam liczyć dni do Świat Bożego Narodzenia i sprawdzać, czy jest jeszcze szansa żeby ciasto dojrzało dostatecznie. Zmotywowana przez córkę postanowiłam dochować tradycji naszej rodziny. Wertując przepisy natknęłam się uwagę z książki „W staropolskiej kuchni i przy polskim stole” autorstwa Marii Lemnis i Henryka Vitry z 1979 roku według którego surowe ciasto na piernik musi leżakować minimum 2 tygodnie w chłodnym miejscu, a piec wystarczy na 3-4 dni przed świętami. Czyli zdążę! Na zdjęciach widzicie efekt. Zdecydowanie warto było go przygotować, dziś w całym domu pachniało przyprawami korzennymi i miodem, które przywołały święta. Dla tych co się jeszcze wahają, zaręczam, że ciasto przygotowuje się szybko, a piernik jest pyszny i aromatyczny. Dlatego nie traćcie czasu i zróbcie piernik. Przepis znajdziecie w TYM wpisie z zeszłego roku😊